Rysujemy, muszę do toalety. Słyszę:
- Mamo! Ja jeszcze pokoloruję nasz obraz.
- Jeśli się jeszcze da, bo już jest cały kolorowy.
- Nooo, nie da się, nie ma miejsca już.
Po tych słowach umyłam ręce i wyszłam, więc ile to trwało - pół minuty?
Wychodzę a Marta dziwnie grzeczna i cicha. Patrzę podejrzliwie na pokój, na nią. Nic.
- Stało się coś?
- No bo na obrazku nie miałam już gdzie kredkować.
- I? ( w myślach i co do cholery pokredkowałaś)
- No i ja chciałam być zebrą i patrz - mówiąc to dziecko pokazuje dłonie w piękne, czerwone pasy.
uff na szczęście tylko ręce :-D
OdpowiedzUsuńMogło być gorzej:)))
OdpowiedzUsuńA myślałam, że będzie ściana :d
OdpowiedzUsuńTeż się bałam o ściany i meble, na razie tego nie zrobiła. Dobrze, że byłam zrobić tylko sisi ;)
OdpowiedzUsuń