Tuśka ma chore kolano. Wywaliła się obdarła, niby nic, gdyby nie to, że na drugi dzień goniąc się z tatą kontuzja się odnowiła i świeża rana zmieniła się w krwawą miazgę, by przez kolejne parę dni wyglądać paskudnie. Kolano było zaropiałe i czerwone, ale wczoraj już prawie wygojone.
Jednakże podczas zabawy z tatą dziecko upadło do tyłu, zginając kolano, które pękło na środku. Nic takiego się nie stało, brzegi już zagojone, tylko ten środek troszkę się rozwarł i pojawiły się dwie kropelki krwi. Ten widok wywołał histerię i krzyki, że to przez tatę. Uspokajam dziewczynkę, mówię, że jutro będzie lepiej, że nic się nie stało, że już prawie zagojone. Zero efektów, więc odwracam uwagę, córka pyta przez łzy:
- A pamiętasz jak była wiosna?
- Tak, pamiętam - kontynuuję ucieszona nagłą zmianą tematu - topniał śnieg, było tak ładnie, i..
- I tata wychodził z domu bez kurtki, a inni ludzie ubierali! I mózg mu się zmroził i odmądrzył się! I teraz sie głupio bawi i mnie kaleczy!
Po lecie będzie jesień, lepiej nie wychodźmy bez kurtki, bo nie wiadomo jak to podziała na nasz mózg ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz